1050-lecie jak szkolne jasełka

Turek - nasz wspólny dom

1050-lecie jak szkolne jasełka

Podziel się z innymi:

Obchody „1050-lecia Chrztu Polski” w powiecie tureckim są dla mnie jak ta chrzcielnica znaleziona przez archeologów na poznańskim Ostrowie Tumski, która okazała się dołem do mieszania zaprawy murarskiej. Zamiast dyskusji o stanie chrześcijaństwa w Polsce, odprawiane są niby-historyczne jasełka, z których nic wartościowego (poza powielaniem mitu założycielskiego państwa polskiego) nie wynika. Wielka pomyłka.

Badacze sami przyznają, że nie wiedzą zbyt wiele „na pewno” na temat wydarzeń, które miały (być może) miejsce pod koniec X w. na terenie Wielkopolski. Mogą oni jedynie przedstawiać swoje koncepcje, tworzone na podstawie porównań z późniejszymi, udokumentowanymi już procesami chrystianizacji w tzw. barbarzyńskich częściach Europy. Naukowcy posiadają tylko regularnie aktualizowane teorie odnośnie chrztu Mieszka I, który w polskiej tradycji jest jednoznaczny z chrztem samej Polski.

Kolejna okrągła rocznica tzw. Chrztu Polski powinna być dla nas przede wszystkim inspiracją do zaktualizowania swojej wiedzy o początkach naszego Państwa, którą pozyskiwaliśmy w szkole. A dla rzeszy Wiernych Kościoła Katolickiego przyczynkiem do głębszej refleksji nad stanem życia duchowego i chrześcijaństwa w Polsce.

Rocznica na gminną nutę

Nie wiem jak się to odbywa w większych ośrodkach miejskich, ale z perspektywy prowincjonalnego powiatu odnoszę wrażenie, że wszystkie wydarzenia związane z 1050. rocznicą Chrztu to niezwykle płytkie przedstawienia, będące kolejnym pretekstem do wręczania sobie jakichś tam dyplomów za jakieś tam „zasługi”. Bo tak to przeważnie wygląda, kiedy do tego typu obchodów wtykają palce wójtowie.

Właśnie tego typu okazje obnażają jak bardzo nasza obywatelska SAMO-RZĄDNOŚĆ jest iluzoryczna. Przecież tak doniosła, patriotyczna rocznica otwiera drogę do licznych inicjatyw dla stowarzyszeń typu Stowarzyszenie na rzecz Rozwoju Powiatu Tureckiego im. księdza Romana Kmiecika, turkowski oddział „Civitas Christiana”, albo założone niedawno stowarzyszenie Turkowscy Patrioci. Zaznaczam od razu, że nie chodzi mi tu o kolejną szopkę, konkurs itp., ale o prawdziwą dyskusję o stanie polskiego patriotyzmu i wiary. Może to być debata, albo i zwykły tekst opublikowany w mediach, zachęcający do publicznej dyskusji. Niestety (dla naszych lokalnych „patriotów”) nie mamy stosownego pomnika, gdzie na tę okazję można by masowo polecieć z wieńcami i odfajkować rocznicę.

Celebrowanie i refleksja wymaga czasu, którego nie mamy

Historia pokazuje, że bardzo często znaczące rocznice stawały się pretekstem do politycznej walki o pewne wartości i idee. Za czasów zaborów Polacy potrzebowali przede wszystkim „pokrzepienia serc”, fakty historyczne były sprawą drugorzędną. Z kolei w okresie Polski Ludowej, w ramach rocznicy milenijnej, odbyła się wielka bitwa o rząd polskich dusz pomiędzy ekipą Władysława Gomułki a prymasem Tysiąclecia, Stefanem Wyszyńskim. Ostatecznie wygrał polski Kościół Katolicki, a projekt ateizacji i laicyzacji upada. W Polakach odradza się wiara.

A jakie wnioski mają płynąć z tegorocznych obchodów? Czy tak ważna rocznica w czasach tzw. Wolnej Polski zostanie sprowadzona do rangi szkolnych przedstawień? Rozumiem, że wszystko z naszym życiem duchowym jest OK. Co z tego, że ludzie, chcąc zapracować na godne życie, nie mają czasu dla swoich rodzin i przyjaciół, na samorozwój, oraz na uczestnictwo w życiu kulturalnym i religijnym (oby posiadali potrzebę uczestniczenia w nim!). Z kolei ci, którzy posiadają komfort wolnego czasu, często oddają się bez reszty konsumpcji.

Duch oczadziały wolnością

Także sami przedstawiciele stanu duchowego bardzo wiele utracili na pogłębieniu się kryzysu materialnego. Ludzie zwyczajnie (słusznie albo niesłusznie) zazdroszczą komfortu, jaki posiadają księżą. Od wielu wiernych słyszy się, że „księża sami mają diabła za skórą” dlatego „chodzą do kościoła nie dla księdza, ale dla Boga” itp. Taką małomiasteczkową praktykę duchową porównałbym do dużego księdza jeżdżącego małym, dwuosobowym, sportowym samochodem. To wszystko staje się karykaturalne i na dłuższą metę niebezpieczne.

Nic tak nie zaszkodziło duchowemu życiu Polaków, jak wprowadzenie wolności gospodarczej w jej skrajnej postaci (nie pamiętam, aby Kościół się temu sprzeciwiał lub to krytykował). Liberalizm w wydaniu nadwiślańskim skutecznie i cichutko jak czad zabija w nas wiarę. Ale z tym już nie da się walczyć tak łatwo jak z „komuną”, która miała konkretne oblicze PZPR. Więc może lepiej usiądźmy cicho nad tą trumną, bo dyskusja rozbudzi w nas tylko niepotrzebne ambicje.

foto: Jan Matejko – Zaprowadzenie chrześcijaństwa R.P.965, z cyklu „Dzieje Cywilizacji w Polsce” / wikimedia.org

Podziel się z innymi: